W Grębowie 22 października w wypadku drogowym poszkodowanych było 5 osób, tyle samo ucierpiało dwa dni później w Łążku, a potem, 24 października, w Przyszowie. - Osoby wzywające były w szoku, nie wiedziały gdzie są. W jednym przypadku dzwoniący pomylił miejscowość. Ustaliliśmy skąd dzwoni dzięki lokalizatorowi wzywającego. Teraz nasza mielecka dyspozytornia obsługuje 4 powiaty i dużą gminę na prawach powiatu, mogliśmy więc błyskawicznie zadysponować wolne zespoły z całego tego terenu oraz wezwać Lotnicze Pogotowie Ratunkowego - informuje Paweł Pazdan, dyrektor pogotowia w Mielcu.
Druga połowa października była dramatyczna, jeśli chodzi o wydarzenia na drogach regionu. W samych tylko trzech wypadkach mnogich zginęło 2 osoby, a 13 zostało rannych. - Są to sytuacje wymagające szczególnych rozwiązań. Każde unowocześnienie pozwala oszczędzić czas, a im sprawniejsza akcja ratunkowa, tym większe szanse ofiar wypadków na przeżycie - podkreśla Paweł Pazdan. - Niestety pierwsze kłopoty napotykamy już przy wezwaniu, bo tak ofiara wypadku, jak i świadek mogą być w szoku, a to oznacza, że ich orientacja w terenie, zdolność koncentracji i komunikacji są poważnie zaburzone. Dzwoniący albo nie wie, gdzie się znajduje, albo podaje lokalizację mylnie, mimo iż ma przekonanie, że wie, gdzie jest. Może też mieć problemy z jasnym formułowaniem myśli. Nie jest to oczywiście zła wola, ale naturalna reakcja organizmu. Teraz jednak ekipa nie błądzi szukając poszkodowanych. System lokalizuje w przybliżeniu telefon wzywającego - wyjaśnia lek. Wojciech Burkot, zastępca dyr. ds. medycznych. Miało to ogromne znaczenie po ostatnich wypadkach, a zwłaszcza w Łążku, gdzie dzwoniący podał niewłaściwą miejscowość. Udało się zaoszczędzić ogrom czasu jadąc, mimo tej pomyłki, prosto do celu.
Jednak nie tylko to usprawniło akcje. Od kwietnia mielecka dyspozytornia obsługuje powiaty: mielecki, stalowowolski, tarnobrzeski i kolbuszowski oraz miasto na prawach powiatu, czyli Tarnobrzeg. - Teraz mieszkańcy tego terenu mają od razu do dyspozycji wszystkie karetki pracujące na całym tym obszarze, a nie tylko te ze swojego powiatu. Nie ma już straty czasu na obdzwanianie okolicznych stacji w poszukiwaniu wolnej karetki, czy miejsc na SOR-ach - mówi Agnieszka Trela, koordynator medyczny w mieleckim pogotowiu. - Nasz dyspozytor współpracuje jednocześnie z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym, które było wzywane do ostatnich wypadków, dysponuje karetki z różnych miejscowości jednocześnie a ponadto od razu szuka miejsc w szpitalach lub pobliskich ośrodkach specjalizacyjnych. Zapominamy o stracie czasu, zamieszaniu logistycznym, problemach komunikacyjnych, technicznych. Jedna dyspozytornia od początku do końca zawiaduje akcją, mając do dyspozycji potrzebne dane - zaznacza Agnieszka Trela.
Sprawność tego systemu podczas wypadków masowych czy mnogich okazała się niezaprzeczalna, ale nie zawodzi także na co dzień, podobnie jak lokalizator. - Również zupełnie zdrowa osoba może nie umieć określić, gdzie natknęła się na wypadek. Ciemność, nieznana trasa, stres również powodują dezorientację - mówi Wojciech Burkot. - Podczas niedawnego wypadku na obwodnicy okazało się, że bez lokalizatora pomoc przyszłaby dobre kilka lub kilkanaście minut później, bo wzywający nie był w stanie opisać, na jakim odcinku się znajduje. Nie dostrzegał żadnych punktów charakterystycznych, ale lokalizator wzywającego poprowadził ratowników na obszar, gdzie znajduje się dzwoniący - relacjonuje Paweł Pazdan. Podkreśla, że w takiej placówce jak pogotowie ratunkowe unowocześnianie i ciągły rozwój to nie tylko komfort pracowników i nadążanie za współczesnym światem. To również walka o ludzkie życie i zdrowie.