Jednej nocy spłonął cały ich dobytek. Dom był drewniany, więc nie było szans, żeby cokolwiek uratować. Spaliły się meble, ubrania, pościel, naczynia - Przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Rodzina z dnia na dzień, została z niczym.
"Byliśmy tylko obydwoje w domu, było już po 22.00, mąż się miał kłaść spać, oglądaliśmy telewizję. Kuzyn krzyczy, że się pali, powylatywaliśmy na pole, ja już nogi jak gąbka ze strachu" - opowiada pani Maria.
Domu nie udało się uratować, mimo to Państwo Jamrozowie nie poddali się. Wsparła ich przemyska Caritas i gmina, ale pomocną dłoń wyciągają też życzliwi ludzie... Udzieliliśmy wsparcia na początku finansowego, następnie problem był, bo otrzymali barak od bliskich, żeby do tego baraku podłączyć prąd. Pomagaliśmy, organizowaliśmy się, żeby ten prąd został w miarę możliwie szybko do baraku podłączony. Był to czas wakacyjny, letni, bardzo gorąco było. Prąd był o tyle potrzebny, żeby włączyć lodówkę, żeby artykuły spożywcze były chłodzone ? mówiks. Artur Janiec ? dyrektor Caritas Archidiecezji Przemyskiej. Gmina zaoferowała teren, na którym rodzina mogła zbudować nowy dom, ale pani Maria nie wyobrażała sobie, żeby mieszkać gdzie indziej. Oferowaliśmy na etapie, kiedy rodzina miała przed sobą decyzję, gdzie wybudować nowy dom, żeby to zostało zrobione w innym miejscu, ale sentyment zwyciężył i rodzina chce się wybudować dokładne w tym samym miejscu, gdzie dom został spalony. ? To dobra decyzja? Ja osobiście jej nie pochwalam ? mówiWitold Szpytman ? wójt gminy Krzywcza.
Dom jednak powstaje mimo przeciwności, z niezwykłą pomocą przychodzą ludzie. Właściciel firmy budowlanej Rem II z Przemyśla Pan Andrzej Pihut sfinansuje zakup
i montaż wszystkich okien dla pogorzelców. Jeżeli mogę komuś pomóc, to lepiej się z tym czuję, bo często trudno jest dotrzeć do tych ludzi, do których by się chciało dotrzeć, bo ciężko jest tę pomoc zweryfikować, a ludzi, którzy zwracają się o pomoc jest bardzo wiele- mówi Pan Andrzej Pihut.
Znajomi przynieśli pogorzelcom koce i pościel. Państwo Jamróz dostali też przybory kuchenne od przypadkowych osób, które dowiedziały się o ich tragedii. W pomoc przy budowie angażuje się cała rodzina. Państwo Jamróz mają ośmioro dzieci i dwanaścioro wnucząt.
Budowa trwa od świtu do nocy. Młodszy syn, Tomek, który koczował w samochodzie, pilnując tego, co zostało po pożarze, teraz nie schodzi z placu budowy. Wszyscy mają nadzieję zdążyć przed zimą.
Największe marzenie, żeby choć na święta zamieszkać, chociaż w kuchni? - mówi Pani Maria.
Reportaż o historii Państwa Jamróz wyemituje Telewizja TVR w środę o godzinie 20:30 w programie ?O tym się mówi?.
Zapowiedź:
http://www.youtube.com/watch?v=IiKXM4hJrQ4